PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=39495}
7,3 59 378
ocen
7,3 10 1 59378
6,9 15
ocen krytyków
Pogoda na jutro
powrót do forum filmu Pogoda na jutro

Film bardzo dobry!

ocenił(a) film na 9

Jeden z lepszych polskich filmów, który mówi o czymś, a nie tylko śmiechy chichy. Jedyne co mogę zarzucić to zakończenie kiedy Kozioł wstępuje to harykryszna, może to miało-być na jaja ale nie bardzo pasowało do całości daje 9

lena1410

dlaczego uważasz że nie pasowało?

ocenił(a) film na 7
elminio21

bo to znaczy ze zle skonczyl. przeciez to sekta.

kdbw

w rozumieniu takich ludzi jak rodzina Kozła i owszem.
Myślę, ze to zamierzone szyderstwo z tej Waszej katolickiej, szufladkującej i dzielącej świat na 'dobro' (czyli to co my) i 'zło' (czyli to co nie my) bigoterii.

ocenił(a) film na 7
Kwiryniusz

kriszna w rozumieniu ogolnym jest sekta a nie w rozumieniu katolikow

kdbw

to katolicy to nie jest 'ogół'?
ja nie uważam ich za sektę, chociaż krysznowcem nie jestem Stuhr jak widać też nie - jak to jest więc z tym ogólnym rozumieniem?

ocenił(a) film na 10
Kwiryniusz

Skąd wiesz, że to katolik?

Luklaser

A to ma jakieś znaczenie?

ocenił(a) film na 10
Kwiryniusz

No jak by Ci to powiedzieć...
Koleś napisał, że Hare Kryszna to sekta, więc wywnioskowałeś, że na pewno jest katolikiem. Nie uważasz, że to trochę nieodpowiednie? Posądzasz go o szufladkowanie ludzi, a sam zaszufladkowałeś go jako katolika, bo jest nietolerancyjny (albo po prostu nierozumiejący). To tak jakbyś wywnioskował, że ktoś jest żydem, bo jest oszustem. Albo że wychował się na wsi, bo jest nieokrzesany. Albo, że ktoś jest kibicem Legii, bo jest bandziorem ;-) . To po prostu obraźliwe!

Luklaser

Ale koleś nie zaprzeczył, więc wygląda na to, że Katolikiem jest.
Inna sprawa, że Stuhr ewidentnie zakpił z Katolików i katolickiej 'jedynej słuszności' umieszczając Kozła (jedyna pozytywną postac w w tym filmie) w ISKCONie w po tym, jak wygnali go z zakonu i nawet nie wolno im było z nim rozmawiać (BTW zakaz utrzymywania jakichkolwiek stosunków z odstępcą jest jedną z cech "rozpoznawczych" grup psychomanipulacyjnych zwanych potocznie sektami) a kdbw swoją ignorancją "kriszna (...) jest sektą" doskonale wpisał się w obraz polskiego Katolika (a kto jest winny, w tego pierwszy rzucę kamieniem) namalowany przez Stuhra.
Ja nie szufladkuję tylko kojarze i wyciągam wnioski.

BTW Ciekawe, ze mnie zarzucasz obraźliwe zachowania odnośnie Katolików, podczas gdy Pogodę... oceniłeś jako arcydzieło.

ocenił(a) film na 10
Kwiryniusz

No i widzisz, znowu szufladkujesz. Jeśli ktoś uważa "Pogodę na Jutro" za arcydzieło, to od razu musi być zwalczającym wszelkie objawy katolicyzmu ateistą.

Tak, film uważam za arcydzieło, a nawet za jeden z najlepszych polskich filmów XXI wieku. Cenię go za to jak ujął zepsucie moralne na przełomie wieków w postaci dobitnie ironicznej czarnej komedii. Nie doszukałem się tu jednak antykatolickiego przekazu. W końcu Kozioł odnalazł spokój (a przez chwilę nawet szczęście) właśnie w klasztorze, gdzie żyjąc przez 17 lat nawet nie zauważył złych zmian jakie zaszły w tym czasie. Zresztą, nie masz wrażenia, że dla Kozła nawet LEPIEJ by było, gdyby już został w tym klasztorze? Owszem w końcu został wygnany z zakonu i zakazano wszelkich kontaktów z nim. Można to odebrać jako ciemną stronę Katolicyzmu, ale warto też zwrócić uwagę, że Kozioł ich oszukał, nigdy nie wspominając, że dołączył do nich porzucając bez słowa swoją rodzinę. Można się kłócić, że przecież żona go zdradzała, ale na opuszczenie dzieci nie ma usprawiedliwienia. Sam Kozioł, w swojej modlitwie na początku nazywa swoje zachowanie tchórzostwem. Wnioski każdy może wysnuć sam - nie ma jasnego, łopatologicznego przekazu. A że Kozioł ostatecznie dołączył do ISKCONu, będąc osobą bardzo religijną, pokazuje tylko że zmiana religii nie musi od razu oznaczać zmiany religijności. Nie wiadomo też, czy gdyby jego żona zainterweniowała pod koniec filmu, ISKCON też by się od niego odwrócił.

Ty mówisz o "obrazie polskiego Katolika". Czym to się różni od obraźliwego "obrazu żyda-komunisty"? Ci którzy go przytaczają też często podpierają się nazwiskami, faktami (nieraz naginanymi), liczbami (nieraz zmyślonymi), też "kojarzą i wyciągają wnioski", ale wszyscy wiemy że jest to po prostu obrzydliwy antysemityzm. Rozumiem zwalczanie zachowań stereotypowego polskiego katolika, ale Ty przyczepiłeś komuś łatkę katolika na podstawie jego zachowań. To już powielanie stereotypu. Równie dobrze ja mógłbym Cię nazwać komunistą, za walkę z Kościołem. Byłoby to tak samo stereotypowe, obraźliwe i niepoprawne.

Luklaser

No, nie szufladkuję. Dostrzegam podobieństwa i na ich podstawie wyciągam wnioski.
Nie napisałem, ze Pogoda na jutro miała przekaż antykatolicki, a jedynie że Katolików ukazuje właśnie w sposób 'stereotypowy', jako ciemnych ludzi nie rozumiejących swojej religii, wypaczających ją dla celów politycznych, światopoglądowych czy w końcu załatwienia własnych, partykularnych interesów. Patriotów, którym lektor musi dyktować słowa Roty....
Biskupów rozdających nagrody i uśmiechy na festynach, zakonników uprawiających róże za murem, którym odgrodzili sie od świata który ich utrzymuje a który trudno określić zwięźle nie używając słów niecenzuralnych. Swiata za którego 'morlaność' sa niejako odpowiedzialni rozgłaszając choćby takie mądrości jak ta, że 'kriszna to sekta'. Zakonników kościoła, którego inne instytucje określają ostracyzm jako ceche 'sekt' tegoz ostracyzmu używających...
W końcu jako morał i niejako odtrutkę na cały syf ukazany w tym filmie ISKCON właśnie.

Nie twierdze, że jest to krzywdzące czy antykatolickie. Obraz przedstawiony przez Stuhra jest przerażająco prawdziwy w swojej wymowie.
Dziwi mnie natomiast, że arcydziełem nazywasz film posługujący się stereotypem, budującym dramaturgię na wstręcie do ludzi tych stereotypem opisanych a przeszkadza Ci drobne skojarzenie myślowe (słuszne zresztą) jakiegoś nieznanego Ci użytkownika forum, który jedyne co zrobił, to odnióśł sie do tej mentalności, moralności katolickiej przez Stuhra opisanej.

BTW nie walczę z Kosciołem. Czasem tylko pokazuję palcem pewne brzydkie jego cechy, jeśli jego członkowie czy funkcjonariusze zanadto je eksponują.

ocenił(a) film na 10
Kwiryniusz

Mam wrażenie, że w obrazie przedstawionym przez Stuhra zauważyłeś więcej, niż było pokazane. Nie było tam żadnych odniesień do ciemnoty kapłanów, ani do nierozumienia własnej religii. Nie było tam mowy o wykorzystywaniu religii w celach politycznych (a były ku temu okazje). Nie ma tam żadnej sugestii, że kapłani, którzy odgrodzili się od ludzi są odpowiedzialni za Świat, którego nie widzą. Rozumiem, że po prostu oglądałeś film przez pryzmat własnych spostrzeżeń na temat Kościoła. Wątek religijny jest w tym filmie "bardzo poboczny". Ukazano tu Klasztor, jako miejsce, gdzie ludzie chronią się przed tym całym dzikim Światem, nie znając zepsucia, ani nędzy. Nie jest powiedziane wprost, czy to dobrze, czy źle - czy jest to ukojenie, czy tchórzostwo. Ty odebrałeś to jako tchórzostwo - w porządku, ale są to tylko Twoje własne wnioski, a nie przesłanie filmu. Wreszcie samo zakończenie też nie jest jednoznaczne. Kozioł odnalazł spokój wśród wyznawców Hare Kriszny, tak samo jak odnalazł spokój w klasztorze - znalazł się w punkcie wyjścia. Za to jego żona po tym jak go dostrzega ma wybór czy interweniować, czy nie. Zupełnie jakby reżyser dawał nam do zrozumienia, że gdyby do niego podeszła, wszystko zaczęłoby się od początku. Myślę, że tutaj Stuhr raczej pokazuje nam jak nieznaczne są różnice pomiędzy praktykami w różnych religiach.
I BTW, napisałem "walka z kościołem" dla podkreślenia stereotypowego myślenia. Przytoczyłem wyrażenie, które często słyszymy w telewizji. Znam wielu katolików, którzy szanują inne religie, za to w gimnazjum miałem znajomego, który był ateistą, ale twierdził, że Buddyzm to sekta. Nie można wyciągać pochopnych wniosków.

Luklaser

Ja mógłbym w odpowiedzi napisać, ze mam wrażenie, iż w obrazie przedstawionym przez Stuhra zobaczyłeś mniej, niż on faktycznie zawiera.
Oczywiście zgodzę się z Tobą, ze postrzegam ten film przez pryzmat własnych przekonań, wiedzy, doświadczenia życiowego (nie)znajomości dogmatów, prawd wiary katolickiej mechanizmów społecznych. Dokładnie tak samo jest z Tobą i z każdym innym widzem.
Nie jesteśmy w stanie oddzielić tych wszystkich spraw od zdolności postrzegania rzeczywistości, sztuki czy choćby zwyczajnej twórczości różnego rodzaju artystów. Nie jesteśmy w stanie dostrzec czegoś, czego nie znamy czy nie rozumiemy, jak i ciężko nam zignorować spostrzeżenia z takiej znajomości płynące.
Jestem tez pewien, że sztuka różni sie od tfurczosci (sic!) tym, ze należy ją interpretować, i że do kazdego odbiorcy przemawia ona inaczej - językiem jego wiedzy, doświadczenia, wrażliwości, tych wszystkich czynników właśnie.

Nie zgodzę się natomiast z Tobą, ze nie było odniesień do nieznajomości wiary (np. aplauz po użyciu słów, które w oczywisty, rażący sposób są sprzeczne z ich znaczeniem i jej podstawowymi, elementarnymi zasadami dowodzi jednoznacznie, ze ci ludzie nie mieli pojęcia o chrześcijaństwie sensu stricte), czy wykorzystywania religii do polityki (tenże sam cytat pokazuje cynizm polityków i manipulowanie 'uczuciami religijnymi' dla zdobycia elektoratu). IMHO Klęcznik wielofunkcyjny, który jest oferowany przez akwizytora juz na samym początku staruszce tez conieco mówi o kondycji polskiej religijnosci tak od strony ‘wiernych’ jak i hierarchów.
Oczywiście, nie bylo sugestii, że kapłani są odpowiedzialni za świat, ale w polskiej mentalności i głoszonych przez Kościół Rzymski zasadach i twierdzeniach jest to tak oczywiste, ze naprawdę nie było sensu tego mówić - tak myślę.
Wszystkie działania księdza Rydzyka czy innych Prawych i Sprawiedliwych księży i ich wyznawców odwołują sie do 'dobra społecznego', 'ochrony rodziny', 'chronienia dzieci', 'ochrony wartości', ‘moralności’, ‘narodu polskiego' etc.
Zresztą posty poprzedzające naszą rozmowę wskazują, że w interpretacji filmu nie można zamykać sie jedynie w granicach określonych przez ograniczenia scenariusza czy możliwości realizacyjne, bo rzeczywistość opisana przez Stuhra w oczywisty sposób wykracza poza ekran.
Powtórzę się więc, że zakon nie jest przedstawiony jako 'oaza spokoju', a jako oddzielony murem od rzeczywistości świat. pełen drepczących w średniowiecznych murach zakonników posługujących sie archaicznym językiem, w którym przyjazd biskupa czy figurka św. Cecylii jest ogromnym wydarzeniem a infantylne piosenki 'najpiękniejszym prezentem, jaki mogą ofiarować Bogu'. Świat, który eliminuje wszystko (i każdego), co może zagrozić jego status quo pogłębiając swoja izolację.
Tutaj dochodzimy do kolejnego paradoksu ukazanego przez Stuhra, bo przecież Chrześcijaństwo jest religią nędzarzy, grzeszników, ewangelizacji ludzi ułomnych, ‘złych’....
I na koniec Kozioł trafia do ruchu HK, który wychodzi do ludzi, śpiewa (programowo, a nie okazyjnie), rozdaje prasadam, promuje uniwersalne wartości (tego tez nie ma powiedzianego w filmie, chociaż to fakt) na ulicach, wśród ludzi... HK, który przyjmuje Kozła, wyrzutka społeczeństwa, Kościoła, rodziny... wyrzutka dlatego, że jest 'sprawiedliwy', choć ułomny (z czego zdaje sprawę sobie, Bogu i widzowi już w pierwszej scenie tegoż filmu).
Oczywiście, nie jest to film o KRzK jako takim. To jest film o polskim społeczeństwie (które deklaruje się jako katolickie w 95% ponoć) i jego religinjości w praktyce, o nas samych i tym co z siebie zrobiliśmy i co zrobiła nam instytucja odpowiedzialna za nasz moralny kręgosłup. Sądzę, że nie wolno ignorować ukazanego przez Stuhra kontrastu pomiędzy życiem w zakonie a życiem poza nim i cenie jaka przychodzi nam wszystkim za to płacić. Patriotyzmu, z procami i kamieniami...
Stuhr jest twórcą inteligentnym i mysle, że w taki sposób należy podchodzić do jego filmów. Nie bezpośrednio i łopatoligicznie na poziomie Wyjazdu integracyjnego czy innego Cicha, ale z przynajmniej minimum wiedzy nt. pojęć i spraw przez niego poruszanych, albo chociaż chęci do jej zdobywania.

ocenił(a) film na 10
Kwiryniusz

Nie pamiętam sceny "aplauzu po sprzecznych słowach". Która to? Nie pamiętam żeby jakikolwiek kapłan wygłaszał w tym filmie przemowę do ludu, nie pamiętam też żadnych polityków odwołujących się bezpośrednio do religii (nie liczę sceny ustawionego ślubu). Na pewno takowa scena się pojawiła?
Nie widzę nic złego w tym, że kapłani mają średniowieczny wystrój zakonów, używają mowy adekwatnej do swojego zawodu i cieszą się z tak drobnej rzeczy, jak nic nie warta nagroda od biskupa (chociaż fakt, "figurka" jest dosyć spora). Sugestia, że "średniowieczne mury" świadczą o zacofaniu to nadinterpretacja (czy to by coś zmieniło, gdyby przemalowali je na zielono?). Pamiętaj też, że nie wszyscy mnisi byli tak odizolowani od Świata jak Kozioł. Z rozmowy z przełożonym wynika, że inni kapłani opuszczają klasztor kiedy chcą, a nawet oglądają telewizję. Zachowanie bohatera filmu wynika wyłącznie z jego (jak on sam to określił) tchórzostwa. Najbliższa Twojemu rozumowaniu jest absurdalna scena z klęcznikiem wielofunkcyjnym (która BTW rozwala mnie za każdym razem!).
Jeśli natomiast mówisz o infantylności piosenki, jaką śpiewa klasztorny zespół, to jestem ciekawy co możesz powiedzieć o piosence śpiewanej przez wyznawców Hare Kryszny - składającej się dosłownie z kliku nutek, powtarzających się w kółko i w kółko oraz słów, które nie zawierają w sobie nic poza nazwą religii? Równie dobrze możemy powiedzieć, że widzimy ludzi, którzy ciszą się jak na haju, śpiewając banalną piosenkę na ulicy, w strojach znacznie różniących się od przeciętnego odzienia. Osoba niereligijna, która nie wie nic o Katolicyzmie i Hare Krisznie, na podstawie tego filmu mogłaby pomyśleć, że różnice między tymi religiami są praktycznie znikome. Aby dyskutować o tym, czy ostatecznie dobrze się stało dla Józefa, potrzebna jest spora wiedza pozafilmowa i moim zdaniem Józef znalazł się w punkcie wyjścia. To samo życie, podobne praktyki, podobne założenia, ale inna religia. Pewnie Józef będzie teraz częściej wychodził do ludzi, ale to samo czekałoby go w klasztorze, gdyby nie interwencja jego żony po pierwszym wyjściu.
Wreszcie nie zapominaj, że w tym filmie jest też wiele scen, pokazujących dobrą stronę postawy chrześcijańskiej. W końcu główny bohater stara się, żeby w jego otoczeniu zapanowało dobro i sprawiedliwość, a sam jest osobą bardzo pobożną (i w mojej opinii nawrócenie się na Hare Krysznę tego nie zmienia). Scena, kiedy wzrusza się na widok Szpitala im. Jana Pawła II, który on pamięta jako Szpital Dzierżyńskiego jest po prostu piękna. Mamy też scenę, kiedy Józef wraca do klasztoru już jako wierny, a nie kapłan i rozmawia ze swoim byłym przełożonym, który udziela mu rad. Oczywiście ostatecznie stosowanie się do nich rujnuje Kozłowi życie, ale bądźmy szczerzy - chyba większość ludzi powiedziałaby to samo na miejscu kapłana. BTW, dopiero teraz przypomniałem sobie o tej scenie, która sprawia, że stwierdzenie "wygnali go z zakonu i nawet nie wolno im było z nim rozmawiać" to bzdura. Kozioł rozmawia z przeorem jak równy z równym, jak gdyby nigdy nie było między nimi żadnego konfliktu.
Zgadzam się, że tego filmu nie można traktować tak jak Wyjazdu Integracyjnego, czy... brr... Ciacha! Wręcz wypluj te słowa, odszczekaj i odpukaj w niemalowane drewno. ;-) Jednak nie możemy twierdzić, że obraz ukazany przez Stuhra jest jednoznaczny i krytykuje katolików, albo przynajmniej - że krytykuje WSZYSTKICH katolików. Moim zdaniem pokazuje jasne strony (postawa Kozła), ciemne strony (konfesjonał wielofunkcyjny), ale jednak głównie szare strony bez jednoznacznych sugestii. Takie filmy właśnie lubię najbardziej i myślę, że i katolik i ateista mogą znaleźć tu coś dla siebie. Warto też poznać poglądy samego reżysera, chociaż chyba łatwo się ich domyśleć już po samym filmie. Otóż Stuhr często krytykuje Kościół Katolicki za sposób w jaki prowadzi dialog z wiernymi, ale uwaga - Nigdy nie przestał wierzyć i mimo wszystko nadal chodzi do Kościoła, czasem się spowiada, przyjmuje komunie i daje na tacę. To chyba rozwiązuje problem "Czy Stuhr i jego filmy są antykatolickie".

Luklaser

Ja caly czas odnosze wrażenie, ze Ty nadinterpretujesz to co piszę i piszesz o czymś innym niż ja (zupełnie jakbys rozmawiał z kimś innym, albo sam ze soba), bo:
1. nigdy nie pisałem, że film jest antykatolicki, a wręcz podkreślałem niejednokrotnie że tak nie jest.
2. nie pisałem o kapłanach wygłaszających przemowę do ludu.
3. nie pisałem, że krytykuje wszystkich katolików, a jedynie to, że posługuje się stereotypem.

Nie napisałem również, ze obraz życia w zakonie ukazany jest jako 'zły' - przynajmniej samo życie zakonne jako takie nie jest 'złe'. 'Złe' (choć to naprawdę za dużo słowo) jest to, że ono w ogóle istnieje w takim oderwaniu od rzeczywistości 'zewnętrznej' (BTW sprawdź w słowniku słowo 'sekta') - napisałem już ogólnie dlaczego tak jest ale się powtórzę (po raz ostatni) Chrześcijaństwo jest religią ewangelizacji, naśladowania Chrystusa, który nie zamknął się za murem (od czasu do czasu z niego wychodząc na zakupy i uciekając truchcikiem na dźwięk słowa polityka), tylko pocieszał strapionych, karmił głodnych, leczył chorych, nawracał grzeszników, przygarniał wyrzutków, etc., Jest religią miłości bliźniego, wybaczania, otwarcia na nędzę, grzech .. sądzę że dalsze rozkminianie tego jest bezcelowe (bo tutaj jest potrzebna wiedza pozafilmowa a odnosząca się do Chrześcijaństwa i jeśli do tej pory nie rozumiesz o czym pisze, to jeszcze przynajmniej parę lat minie, zanim to zrobisz) więc na tym poprzestanę. Nie sugerowałem, ze mury świadczą o 'zacofaniu' (to pejoratywne słowo, a nie to miałem na mysli) a jedynie o 'oderwaniu od rzeczywistości', 'zatrzymaniu' bardziej, zdziecinnieniu w swojej radości piosenkami, figurkami, etc.
Ze hierarchia kościelna uosobiona w postaci biskupa, na jarmarku nawet siedzi na 'tronie', rozdaje dłonie do całowania, wygłasza 'budujące pogadanki' i objawia swój stosunek do świata, religijność i system wartości w mówieniu o tym co najpiękniejszego można ofiarować Panu (piosenki, a nie niesienie pomocy bliźnim czy jakąkolwiek inna pożyteczną dla społeczeństwa działalność).

„Aplauz po sprzecznych słowach” to oczywiście ten moment, kiedy kandydat wygłasza na spotkaniu z wyborcami cytowane wczesniej przeze mnie (dlatego nie powtarzałem ich w poprzednim poście) słowa 'a kto jest winny, w tego pierwszy rzucę kamieniem' (Jest to oczywiste, rażące wypaczenie zawartych w Ewangelii słów Chrystusa 'kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem' i jednej z elementarnych zasad Chrześcijaństwa), po czym Marcin zaczyna dyktować sali słowa Roty. (moim zdaniem jest to jedna z 'najmocniejszych', najbardziej wymownych, 'bolesnych' dla widza scen w historii kina).
BTW Gdyby film powstał parę lat później, odniósłbym pewnie wrażenie, że Stuhr przytknął w nos (albo raczej uderzył w twarz) prezesa Kaczyńskiego za jego niesławne wykonanie hymnu narodowego, jednak film powstał wcześniej, co jeszcze dobitniej wskazuje na prawdziwość użytego stereotypu (?) Polaka Patrioty.
A co powiesz o zamalowującej wystawy sklepowe babci? - czy nie jest to stereotypowy, moherowy beret?

Oczywiście, że istnieje zakaz kontaktów z Kozłem – mówią o tym jego 'bracia' (a nie przeor).

Może odśwież sobie ten film – można znaleźć go na YT.

Piosenki...
Tak, piosenki zakonne (nie zapominaj o dwóch pozostałych fragmentach z festynu) są nieco infantylne. Mahamantra (o której wspominasz) nie jest natomiast piosenką, więc nie można jej tutaj porównywać z jakąkolwiek działalnością artystyczną. Nie oczekuje od Ciebie znajomości sanskrytu, mysle jednak, ze byłoby miło, gdybyś dowiedział się z portali lub publikacji innych niż katolickie, czym Mahamantra (i ISKCON w ogólności) jest (pomoże Ci to trochę lepiej zrozumieć i symbolikę zawartą w filmie i to o czym piszę).
Mało tego, zastanawiają mnie tez słowa piosenki. Czy pomimo, ze zaśpiewane przez zakonników na początku filmu, nie są lekkim jego 'streszczeniem' i nie odnoszą się do drogi do Boga, która przechodził Kozioł przez całą akcje filmu.
„Szukałem Ciebie, bo przyszedł na mnie szukania czas, PYTAŁEM w NIEBIE...'zaczyna się pierwsza zwrotka.
„Znalazłem Ciebie, bo w końcu na to też przyszedł czas,
WCALE NIE W NIEBIE, (…) Lecz BYŁEŚ OBOK przy mnie, chociaż WCZEŚNIEJ NIE DOSTRZEGŁEM CIĘ” mówi zwrotka druga i ostatnia, i tak przedstawia się ogólny plan drogi Kozła, który najpierw trafia do 'nieba' (sam przyznajesz, że to życie zakonne jest 'rajskie', poza tym zakon jest skojarzeniowo jakby przedstawicielstwem nieba), w którym nie czuje jednak szczęścia ani radości, o czym mówi chwile po koncercie 'jest radość, po raz pierwszy od tylu lat jest radość...' po tym, jak już wyszedł za mur i zaśpiewał dla ludzi (czyli zrobił to, co robi ruch HK, co sugeruje, że tam znalazł radość i szczęście) Jego zona tez mówi, że kiedy go zobaczyła (śpiewającego!) wydawał się szczęśliwy. (BTW scena, w której Kozioł wychodzi z klasztoru łudząco przypomina sceny wyjścia z więzienia – przypadek?) Znalazł się w organizacji, która przecież jest obok (od wielu wielu lat) a której nikt nie dostrzega.
Myśle, że można powiedzieć, że film pokazuje min. drogę rozwoju Kozła, który trafia do zakonu przypadkiem, dlatego, że może się tam ukryć przed (nie wnikając w jego sprawiedliwość) prawem, żyje w odosobnieniu, odcięty od wpływów zewnętrznego świata, co pozwala mu rozwinąć się nieco (jednak nie odnajduje w nim Boga). W końcu zostaje z niego wyrzucony, trafia w chorą rzeczywistość, w której nie potrafi się odnaleźć, do rodziny, która (z wyjątkiem tej - jak Maria Magdalena - najbardziej 'grzesznej') prawie cała go odrzuca, w końcu ląduje na ulicy, w noclegowni, wyrzucają go od fryzjera, odpędza go lokatorka (która wcześniej go prosiła zeby wrócił), nawet drzwi do kościoła pozostają zamknięte (mysle, ze ta drobna scenka tez ma duże, symboliczne znaczenie dla przekazu filmu). Na koniec, wrzucony tam przez okoliczności odnajduje się (szczęśliwy) w ISKCONie (również przez kościół i co za tym idzie społeczeństwo odrzuconym), śpiewa, cieszy się, znajduje akceptację... żyje wśród ludzi, wychodzi na ulicę... Odnajduje Boga?
Jeśli piosenka nie jest przypadkiem to tak.

Refrenu nie będę już komentował.

Nie zgodze się również z Tobą, ze są tutaj ukazane jakiekolwiek jasne strony Chrzescijaństwa (w polskim wydaniu praktycznym). Postawa Kozła nie jest 'Chrzescijańska' w kościelnym i społecznym tego słowa znaczeniu, bo kościół i społeczeństwo odrzuca go właśnie za przyjmowanie takiej postawy.
Scena przed szpitalem ma dla mnie wymiar bardziej polityczny niż religijny. Bardziej symboliczny dla człowieka walczącego z komunizmem niż praktyczny dla Chrzescijanina. Tutaj zreszta też dochodzi do pewnego paradoksu sytuacyjnego: Kozioł z tegoż szpitala JPII zostaje wywieziony (przez salową) w zachowany z tamtych czasów sposób walki z systemem (przypadek?). Ucieka po raz kolejny przed prawem, którego dawniej symbolem był Dzierżyński a teraz jest JPII – dwaj kolejni patroni tego szpitala – niejako w taki sam sposób. Zresztą o ile się nie mylę, to Kozioł był kierowcą karetki w tym właśnie szpitalu przed trafieniem do zakonu. Czy ten punkt wspólny (szpital) to tylko przypadkowe (po raz kolejny) podobieństwo czy pomnik, symbol Polski?
Czy nie pokazuje to, że jesteśmy tacy sami (dla takiego 'Kozła) bez względu na to, kto nami rządzi i jak nazywa się i kim jest aktualny patron? Czy wojownik o wolność, sprawiedliwość, 'dobro', normalność nie jest skazany na ucieczkę 'do kuchni, a dalej to już pan wie'?

No i modlitwa na początku. Czy Kozioł aby na pewno przemawia w imieniu Józefa Kozła, czy może mówi to jako zakonnik, jako Polak, czy jako człowiek?
Czy te słowa należy odnosić wyłącznie do jego postaci, czy być może są to słowa, które mógłby powiedzieć każdy zakonnik, każdy ksiądz i każdy z nas?

Znam stosunek Stuhra (obu) do KRzK i to jeszcze bardziej ugruntowuje mnie w przeświadczeniu, że film poza wieloma innymi przekazami, zawierał również ten, o którym piszę. Że ukazał Kosciół rzymski takim, jakim postrzega go Stuhr: mówiący niezrozumiałym dla 'wiernych', archaicznym językiem, żyjący wygodnym, bezstresowym życiem. Odizolowany, zamknięty na człowieka za średniowiecznym murem i wielka bramą. Kościół odrzucający, niewybaczający, zamknięty.
Ukazuje oderwanie, nieprzystosowanie, 'obcość', członków kościoła dla świata również w osobie Kozła, który w końcu takim członkiem i przedstawicielem kościoła jest w równym stopniu co każdy inny zakonnik czy ksiądz– 17 lat w zakonie to nie jest mało.

Nie twierdzę, ze Stuhr walczy z Kościołem, twierdze, ze go krytykuje(?) (a to nie to samo) ukazując go takim, jakim on faktycznie jest: z 'godną' ('proszę odstąpić'), wygodną, wręcz zmanierowana (fotel na festynie) hierarchia, zdziecinniałymi zakonnikami żyjącymi w skansenie i wiernymi, którzy nie maja pojęcia o religii, patriotyzmie czy choćby zwyczajnej przyzwoitości, co zdaje się ani im, ani nikomu innemu z wyjątkiem Kozła nie przeszkadzać.
Stuhr ukazuje przerażająco prawdziwy obraz polskiego, katolickiego społeczeństwa i polskiego (czy tylko?) katolickiego kościoła. Obraz, który paradoksalnie wcale nie jest przerysowany (co zarzucają mu niektórzy różnej maści krytycy). Obraz widziany oczami człowieka, który nie uczestniczy w tym wyścigu szczurów, który Polacy przy aprobacie (mniej lub bardziej celowej), a może zwyczajnej obojetności na los bliźniego, dostojników kościelnych tworzą.
Gdzie w tym wszystkim jest Bóg? Być może właśnie wśród odrzutków takich jak Kozioł, HK, 'ludzie bezdomni' – wśród tych odrzuconych przez kościół, społeczeństwo, rodziny.... Byc może jest właśnie tam, gdzie również Chrystus go dostrzegał?
Bo w obrazie społeczeństwa i kościoła (choć to przecież to samo) przedstawionym przez Stuhra nie sposób go dojrzeć.


ps. jak zdefiniowałbyś (własnymi słowami) 'walkę z kościołem'?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones